Do portu na silniku
Wchodzenie do portu na silniku i opuszczanie go to rzeczy, których nie sposób uniknąć podczas mazurskiego żeglowania. Manewry portowe często są dla żeglarzy, zwłaszcza początkujących, źródłem stresu. Doświadczenie przychodzi z kolejnymi rejsami, ale jak sobie poradzić, gdy dopiero zaczynamy samodzielnie prowadzić jacht, a wejść do portu trzeba kilka razy w czasie rejsu?
Najważniejszy jest spokój i opanowanie sternika, a także myśląca i zaangażowana załoga. Przestrzegając paru poniższych zasad zacumujecie w wybranym porcie, jeśli nie za pierwszym podejściem, to za drugim.
Pamiętajcie! Trening czyni mistrza!
Kilka zasad
Załoga
Manewr wchodzenia do portu powinien być omówiony z załogą. Wybierz miejsce postoju i przydziel załodze zadania
Miejsce
Musisz znać głębokość w basenie portowym, żeby wiedzieć czy możesz wchodzić z całym mieczem i znać sposób cumowania: boje, kotwica czy muringi
Cumy
Cumy powinny być przygotowane do rzucenia, czyli wyjęte z bakist, rozbuchtowane, zaknagowane na jachcie pod koszem dziobowym/ rufowym
Obijacze
Obijacze wyrzucamy na burty
Wchodzenie do portu na silniku
Wiatr
Przy wchodzeniu do portu na silniku żeglarze często zapominają, że wiatr wciąż wieje i oddziałuje na jacht nawet po zrzuceniu żagli. Warto sprawdzić, skąd dmucha i jaki to będzie miało wpływ na nasz jacht w trakcie manewru.
Dostosujmy prędkość do panujących warunków. Do kei zbliżajmy się powoli, regulując obroty silnika i zachowując manewrowość jachtu. Silniejszy wiatr wymaga większej prędkości, ale im większa prędkość tym większa inercja. Przy wietrze dopychającym do kei i znacznej inercji łatwo o zderzenie z nabrzeżem (ups!), dlatego warto pamiętać, że bieg wsteczny działa na jacht jak hamulec i wykorzystać go do uniknięcia starcia łajba – keja.
Jeśli wiesz, że nie uda Ci się stanąć w wybranym miejscu, wycofaj jacht i powtórz manewr.